Szukaj na tym blogu

środa, 6 lipca 2011

Znani ludzie... konopie i marihuana

Autorem artykułu jest Aleksander Sowa



Życie niektórych ludzi jest czasem nierozerwalnie związane z konopiami lub też z marihuaną. Jest to dowód dla zwolenników legalizacji, że roślina ta jest nie tylko trwałym elementem współczesnego świata ale... była, jest i będzie nim nadal.
Historia oczywiście podsyła nam wiele życiorysów, które przywodzą nam na myśl te magiczną roślinę i choć nie mamnajmniejszych szans aby tu wspomnieć o choćby ich większej części to spróbuję przedstawić te najistotniejsze... albo najciekawsze. Pierwszym z takich ludzi jest występujący w chińskiej legendzie Shen Nung – mityczny cesarz, który eksperymentował na własnym organizmie testując lekarstwa i zbadał tak działanie ponad 100 różnych ziół w tym konopi. Uważany jest za pierwszego lekarza, ojca i protoplastę tradycyjnej chińskiej medycyny. Opisał i ustalił właściwości lecznicze 365 leków pochodzenia roślinnego, zwierzęcego i mineralnego – również z konopi.

Inny Chińczyk – Cai Lun, który pracował na dworze cesarza jako sekretarz bądź minister i około roku 105 udoskonalił produkcję papieru do produkcji którego użył materiału zawierającego włókna roślinne (m. in. konopne). Trzeba wiedzieć, że do tego czasu papieru do pisania używali głównie prości ludzie – arystokracja używała w tym celu drogiego jedwabiu.

Kolejna postać związania a konopiami to Herodot, historyk grecki nazywany ojcem historii i geografii. W swoich „Dziejach” opisuje praktyki haszyszowe uprawiane przez Scytów. Pisze on, że Scytowie oczyszczają się po pogrzebie robiąc z trzech pochylonych ku sobie drągów, obciągniętych wojłokiem namiot wewnątrz którego rzucają nasienie konopne na rozpalone kamienie. Herodot słyszał również, że na rzece Araksie są wyspy mieszkańcy których rzucają w ogień owoce pewnych roślin i odurzają się ich zapachem. Twierdził, że „zapach ten doprowadza ich do szalonej wesołości i bardziej na nich działa, aniżeli wino na Greków”. Herodot wprawdzie nie wymienia nazwy tej rośliny, jednak nie ulega żadnej wątpliwości, że jest tu mowa o konopiach najprawdopodobniej podgatunku ruderalis.

Francuska bohaterka narodowa i święta kościoła katolickiego Joanna d'Arc jest również powiązana z konopiami – tym razem jednak siłą. Jak mówi jej historia życia jest ona symbolem jedności narodowej Francji i walki o jej niepodległość. Pobudziła do działania Francuzów będących pod okupacją angielską stojąc na czele wojsk oswobodziła oblegany Orlean i kilka dalszych miast. Dążyła do osadzenia na tronie prawowitego władcy Francji Karola VII. Stała się jednak niewygodna dla rady królewskiej i kościelny sąd biskupi oskarżył ją o czary, herezję, rozpustę i pychę ale także... o używanie konopi do celów „diabelskich”. Została żywcem spalona na stosie na a jej szczątki wrzucono do Sekwany. Konopie potem zostają uznane przez Papieża Innocentego VIII za używkę heretyków. Zabronił też stosowania jej w medycynie.

Szwedzki przyrodnik, profesor uniwersytetu w Uppsali Karol Linneusz na szczęście o czary oskarżony nie został. Opisał za to podstawy stworzonego przez siebie systemu klasyfikacji organizmów oraz upowszechnił zasadę binominalnego (dwuimiennego) nazewnictwa biologicznego. Opisał około 7.700 gatunków roślin i 4.162 gatunki zwierząt.. Po raz pierwszy opisał konopie jako Cannabis i podzielił na gatunki. Choć najnowsza systematyka odrzuca stanowisko Linneusza w tej sprawie niemniej był pierwszym, który podjął się próby zakwalifikowania ich w królestwie roślin.

W tzw. międzyczasie Sir Russell Reynolds nadworny lekarz królowej Wiktorii także zapisuje się do historii dzięki konopiom. W pierwszym numerze czasopisma medycznego „The Lancet”, pisze on: „Konopie, stosowane w odpowiedni sposób, są jednym z najcenniejszych lekarstw, jakie posiadamy”. Polecał canabis jako środek na bóle menstruacyjne. Trzy lata po jego śmierci zaniepokojony ogromnym spożyciem konopi w koloniach, angielski parlament powołuje komisję w celu zbadania szkodliwości zjawiska. W wyczerpującym siedmiotomowym opracowaniu komisja ta jednoznacznie stwierdza, że palenie kanabisu nie wywołuje negatywnych objawów zdrowotnych i nie uzależnia. Ponadto wymienione zostają pozytywne efekty, zarówno emocjonalne, jak i społeczne. Zależnie w którą stronę wieje wiatr – konopie są odtąd albo święte... albo przeklęte.

W wieku XVIII plantatorami konopi są m.in. Thomas Jefferson i George Washington. Z pamiętników Waszyngtona wynika, że osobiście nadzorował on oddzielanie na plantacji roślin różnych płci co jest dzianiem powodującym, że osobniki żeńskie produkują więcej psyhoaktywnej żywicy – surowca do produkcji haszyszu a mniej nasion. Inny prezydent USA: Abraham Lincoln uważał, że „prohibicja... wychodzi poza granice rozumu – próbuje kontrolować ludzki apetyt poprzez ustawodawstwo, czyni zbrodnią rzeczy, które zbrodnią nie są...”

Konopie miały także swój udział w gorączce złota. Oskar Levi-Strauss emigrant z Bawarii początkowo chciał szyć namioty. Ale w San Francisco nie zarabiał na tym tyle ile chciał, szybko więc zarzucił pomysł. Doszedł do wniosku, że śmiałkowie poszukujący kruszcu potrzebują mocnych spodni bo te, które nosili za szybko niszczały. Wynajęty krawiec uszył mu zatem spodnie z namiotowego płótna... oczywiście konopnego. Spodnie okazały się tanie i wytrzymałe. I to były pierwsze Levisy...

Inny zapewne każdemu znany amerykan Henry Ford mając nadzieję na uniezależnienie od przemysłu naftowego hodował nielegalnie konopie przez kilka lat w latach trzydziestych i czterdziestych XX w po to by zbudować samochód wykonany z tworzyw wykonanych z konopi i napędzanego paliwem z tej rośliny. Okazało się że produkty spalania paliwa z konopi to woda i dwutlenek węgla. Nie tylko są zatem bezpieczne dla środowiska ale przede wszystkim nie są wprowadzane do biosfery z zewnątrz, tak jak ropa naftowa. Dzięki temu nawet masowe stosowanie tego rodzaju paliwa nie powoduje zachwiania równowagi ekologicznej. Nie każdemu to się jednak podobało.

Dla przykładu William Randolph Hearst produkował papier z drewna i był z pierwszym i najbardziej chyba wpływowym człowiekiem kampanii przeciw konopiom w USA bo możliwość produkcji papieru z konopi godziła w jego interesy. A że posiadał 20 gazet codziennych, 13 magazynów, dwie wytwórnie filmowe, 8 rozgłośni radiowych, liczne posiadłości ziemskie w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Meksyku miał siłę przebicia. Publikował więc w swoich gazetach paszkwile na temat konopi w rodzaju „Marihuana – przemoc, szaleństwo, śmierć”, „Marihuana zmienia chłopców w potwory w 30 dni” itd.

Aż wreszcie i on. Harry Jacob Anslinger – wraz z Richmond’emHobson’em, biskupem Brent’em był inicjatorem kampanii przeciw narkotykom w USA, którą realizował z fanatycznym zacięciem. Nazywany potem ojcem, czy wręcz carem wojny z narkotykami (Drug War) w latach 1930 – 1962 sprawował w USA niepodzielną władzę nad ustawodawstwem narkotykowym. Był poważnym (i niestety poważanym) przeciwnikiem marihuany w USA. Doprowadził on do uchwalenia w 1937 Marihuana Tax Act mimo sprzeciwu Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego, delegalizującego marihuanę jako lek, używkę a przy okazji konopie jako roślinę przemysłową. Jego propagandowy atak na marihuanę zawierał nieprawdziwe informacje – m.in. zapewniał kongresmanów, że pod wpływem marihuany będą skłonni zabić własnych braci, że marihuana powoduje rozwiązłość seksualną, samobójstwa, agresje, uzależnia, jest potwornie szkodliwa dla zdrowia, zwiększa skłonność do popełniania przestępstw itp. Jego nacechowane rasizmem i potwierdzane fałszywymi dokumentami wystąpienia były jednak na tyle skuteczne, że większość tych kłamstw jakie udało mu się rozpowszechnić jest powtarzana do dziś. Anslinger nie odniósł by sukcesu gdyby nie współpraca z Hearstem. Ciekawe jest to, że Anslinger, choć osiągnął swój cel nie zakończył wojny z trawką. Po wojnie nadal kontynuował swa krucjatę przeciw konopiom. Tym razem wykorzystywał do swojej propagandy „komunistów, którzy chcą osłabić marihuaną amerykańskie społeczeństwo”.

Twierdził także, że „palenie marihuany prowadzi nieuchronnie do zażywania heroiny”. Jak pokazała historia jego działania nie miały na celu ochronę przed szkodliwym działaniem marihuany ale przed konopiami, które mogły zagrozić interesom jego rodziny i znajomych związanych z przemysłem papierniczym i chemicznym. Niestety był on przewodniczącym delegacji USA na obiadach ONZ i głównie dzięki jego propagandzie i działaniom ponad 100 krajów na świecie wprowadziła zakaz uprawy konopi. Aslinger umarł na raka zapewniając sobie przez długi czas ulgę w chorobie dzięki... końskim dawkom morfiny. Wraz z końcem ery Anslingera, rozpoczął się mozolny powrót do normalnego stanu, sprzed czasów jego propagandy, który trwa do dnia dzisiejszego.

Wysyłając Anslingera na emeryturę po jego próbach ocenzurowania książki „Osoba uzależniona a prawo” prof. Alfreda Lindsmitha John F. Kennedy stał się podobnie jak Martin Luther King idolem amerykańskiej młodzieży. JFK zażywał hydrokortyzon, chorował bowiem na chorobę Addisona i używał marihuany jako środka przeciwbólowego cierpiąc na chroniczne bóle pleców. Po zamachu na jego życie związani z nim ludzie przyznali, że w planach na jego drugą kadencję znajdował się projekt legalizacji marihuany.

Najbardziej chyba znaną postacią związaną z kulturą zielonego listka wśród muzyków jest Bob Marley, który rozpropagował muzyczny styl reggae i był przy tym gorliwym zwolennikiem legalizacji marihuany, ściśle związanym z ruchem rastafarian. Był wielkim obrońcą używania marihuany jako sakramentu. Zastosowanie marihuany do rozwoju duchowego jest wzmiankowane w wielu jego utworach.

Kolejny artysta Milton Mezz Mezzrow, biały muzyk jazzowy, który mimo działań Anslingera prawdopodobnie miał dostęp do narkotyku szczególnie dobrej jakości wsławił się tym, że joint, czyli papieros z tytoniu i marihuany określany był od jego nazwiska jako „mezz”.

Postacią, nierozerwalnie związaną z marihuaną jest John Sinclair – amerykański poeta, pisarz, pieśniarz, który został skazany w 1969 r. na 10 lat więzienia za wypalenie 2 skrętów z marihuaną. Stał się symbolem walki społeczeństwa amerykańskiego z wadliwym prawem, po Abbie Hoffman Incident* na festiwalu Woodstock . W 1971 John Lennon i Yoko Ono zorganizowali Free John Now Rally gromadząc 20 tys. ludzi na Uniwersytecie Michigam. Lennon zaśpiewał tam piosenkę poświęconą Sinklerowi: “Let him be, set him free, Let him be like you and me”. Trzy dni potem Sinkler został zwolniony z odbywania kary.

Profesor dr Raphael Mechoulam naukowiec z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie w roku 1964, po prawie stu latach pracy różnych grup badaczy zidentyfikował delta-9-tetrahydrokanabinol (THC) jako związek, który odpowiada za właściwie wszystkie farmakologiczne efekty marihuany. Autor kilkunastu prac naukowych poświęconych wykorzystaniu składników pochodzenia roślinnego w medycynie. W 2003 roku odkrył też HU-210 – psychoaktywny, syntetyczny kannabinoid o niespotykanej aktywności. Jest 800 do 1000 razy bardziej aktywny od THC i rozpuszczalny w wodzie.

Bill Clinton wyznał w jednym z wywiadów, że w czasach młodości palił marihuanę. Kiedy słowa te rozpętały burzę dodał, że palił, ale się nie zaciągał, a określenie to weszło na stałe do historii.

Michael Bloomberg amerykański przedsiębiorca i polityk, burmistrz Nowego Jorku, zapytany, czy kiedykolwiek palił marihuanę odpowiedział: „No pewnie! I podobało mi się”. Upowszechniał też w prasie zmianę restrykcyjnych przepisów dotyczących marihuany.

Do palenia w przeszłości przyznał się także lider niemieckich Zielonych i minister spraw zagranicznych Niemiec, Joschka Fischer. Inny Niemiec, Günter Grass, gdańszczanin, laureat nagrody Nobla w dziedzinie literatury, przyznał się w niedawnym wywiadzie dla dziennika Fakt iż w młodości palił marihuanę. „Paliłem trawę, ale nie zaciągałem się” – powiedział noblista, powtarzając słowa Clintona. „Powinienem był już dawno przyznać się do tego. To ciążyło na mnie przez całe życie, czuję ogromną ulgę teraz, kiedy to mówię. Przyznałem się przede wszystkim przed samym sobą”. Literat przyznał że koledzy stwierdzili, że ma do tego dobre nazwisko.

Milton Friedman, ekonomista, laureat nagrody Nobla, obrońca i propagator wolnego rynku twierdził, że „Ludzie powinni mieć możliwość swobodnego nabywania narkotyków” oraz „Legalizacja narkotyków zmniejszyłaby przestępczość i równocześnie poprawiłaby przestrzeganie prawa”. Ron Paul, lekarz, członek amerykańskiej Izby Reprezentantów, republikanin uważa receptę na problem narkotykowy zamknął słowami „Chcecie się pozbyć przestępczości narkotykowej w tym kraju? W porządku, po prostu pozbądźmy się wszystkich praw narkotykowych.”

William F. Buckley Jr., amerykański publicysta konserwatywny twierdzi, że „Prohibicja marihuany wyrządziła znacznie więcej krzywdy znacznie większej ilości ludzi niż kiedykolwiek mogła to zrobić marihuana”. A np. Książę Harry syn brytyjskiego następcy tronu kiedy został przyłapany na piciu alkoholu i paleniu marihuany zrobiono z tego aferę. Książę Karol uznał sprawę za poważną i odesłał syna na jeden dzień do specjalistycznej kliniki w Londynie.

Również Paris Hilton, modelka, aktorka i początkująca piosenkarka amerykańska, dziedziczka sieci hoteli delektowała się marihuaną... ale leczyć się nie musiała a wraz z nią dziesiatki muzyków, aktorotorów, pisarzy, malarzy... A u nas?

Prof. Tadeusz Sławek poeta, tłumacz, eseista, literaturoznawca, wykładowca uniwersytecki, rektor Uniwersytetu Ślaskiego przyznał się do palenia trawki. Później dodał, że kontakt ten był „bardzo przelotny”. Krzysztof Jaryczewski, polski muzyk rockowy, kompozytor, założyciel, lider i pierwszy wokalista zespołu Oddział Zamknięty nie kryje, że próbował narkotyków, zaznacza jednak, że „przeważnie palił trawkę”. Obecnie organizuje antynarkotykowe kampanie połączone z koncertami dla młodzieży, w których swoją historię przedstawia jako przykład, tego co mogą zrobić z człowiekiem używki.

Kora, wokalistka rockowa i autorka tekstów, wokalistka grupy Maanam zapewniła, że nie stroni od marihuany i jest „z zasady przeciwna wszelkim prohibicjom”. Również Kuba Wojewódzki, Tomasz Stańko i Stanisław Soyka to niektóre postaci polskiego show-biznesu, których nazwiska związane są z marihuaną .

Maciej Dejczer scenarzysta i reżyser filmowy twierdził, że choć mamy zakaz palenia trawki i posiadania nawet niewielkiej jej ilości, ale istnieje społeczne przyzwolenie na jej zażywanie. Zwolennik legalizacji – „Im mniej będzie w życiu fikcji, tym zdrowiej” – twierdził. „Przez trzy lata codziennie paliłem trawkę. Był to dla mnie sposób spędzenia czasu” – mówi Mietall Waluś, wokalista zespołu Negatyw. „Dziś palę jedynie wtedy, gdy spotykam się z przyjaciółmi. Marihuana jest dla mnie, podobnie jak dla tysięcy innych osób, taką samą używką jak alkohol. Dlatego powinna być legalna”.

Marek Kotański, psycholog, terapeuta, organizator wielu przedsięwzięć dążących do zwalczania zjawisk patologii społecznej i udzielania pomocy osobom uzależnionym od alkoholu, narkotyków, zarażonych wirusem HIV, byłych więźniów czy osób bezdomnych. Twórca m.in. Monaru i Markotu, twierdził, że legalizacja marihuany w Polsce byłaby ogromnym złem. Polskie społeczeństwo nie dorosło do legalizacji marihuany (twierdził, że większość sprzedawców nie przestrzegałaby zakazów i sprzedawałaby trawkę nieletnim) był jednak zwolennikiem oddzielenie narkotyków twardych od miękkich.

Poseł Przemysław Andrejuk, lekarz, członek Ligi Polskich Rodzin, publicysta, działacz społeczny i autor projektu poprawki do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii ograniczającej lub zakazującej używania symbolu marihuany. Nowelizacja ustawy obejmować miała również zakaz dystrybucji nasion marihuany, restrykcje wobec właścicieli lokal, w których sprzedaje się narkotyki, możliwość kontroli przez pracodawców pracowników, którzy biorą narkotyki. Poseł przewidywał karę do roku więzienia dla producentów, którzy wykorzystują i rozpowszechniają logo marihuany. Twierdził ponadto, że papierosy czy alkohol są z ludzkością związane od zawsze, są czynnikiem kulturowymi i choć wiele osób umiera od nikotyny, to właśnie marihuana jest złem absolutnym.

Ryszard Kalisz, polityk SLD twierdził, że „Ani ja nigdy nie brałem, nie popalałem ani chyba nikt z obecnych członków co nieznaczy, że w kategoriach wolności osobistej nie mieści się kwestia posiadania małej ilości posiadania miękkich narkotyków... ja uważam, że to – i teraz mówię jako polityk nie pełniący funkcji publicznych – że to jest dopuszczalne”.

Julia Pitera, posłanka z ramienia Platformy Obywatelskiej, wieloletnia radna Warszawy uważa z kolei: „Jestem absolutnie przeciwna legalizacji narkotyków. W Holandii zrobiono taki eksperyment i nie przyniosło to pozytywnych efektów” a w amerykańskiej telewizji po zamachach z 11 września treść reklamy brzmiała” „Kupując marihuanę pomagasz Bin Ladenowi”.

Dowiadujemy się także, że obecny premier Donald Tusk „popalał marihuanę” a inny radosny polski polityk, Jarosław Kaczyński stwierdził, „Trzeba walczyć z marihuaną ale czy marihuana jest z konopi? Chyba nie.” I tą postacią, choć mało optymistyczną w wielorakim wymiarze świetła własnych wypowiedzi i piastowanego urzędu zakończę milczeniem ten temat sławnych ludzi, konopi i marihuany...

* Party Abbie Hoffman desperacko krzyknął na scenie “I think this is a pile of shit! While John Sinclair rots in prison… [To wszystko gówno prawda, kiedy John Sinclar gnije w wiezieniu…” w odpowiedzi, na co gitarzysta The Who's, Pete Townshend, odpowiedział: „Fuck off! Fuck off my fucking stage! Wydarzenie to przeszło do historii, niczym gest Kozakiewacza w PRL
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz